Księstwo Mazurskie – prolog III

Młody, może dwunastoletni, chłopiec wdrapał się na drzewo na najwyższym wzniesieniu sąsiadującym ze stacjonującą w leżącym nad Reskiem Przymorskim Rogowie, bazą niemieckiego lotnictwa, która wykorzystywała okoliczne jezioro jako lądowisko dla wodnopłatów Luftwaffe. Rozgałęzienie dwóch grubych konarów było ulubionym punktem obserwacyjnym, na którym chłopiec przesiadywał wiele godzin, z wypiekami na twarzy obserwując startujące i lądujące samoloty. Tego dnia  miał już dość siedzenia na drzewie, zmarznięty, zamierzał wracać do domu, zanim matka zacznie się martwić jego nieobecnością, tym bardziej, że od strony Mrzeżyna dochodziły odgłosy wybuchów (na początku 1945 roku, na wybrzeżu Bałtyku trwały zacięte walki, niemieckie wojska, pod naporem Armii Czerwonej, cofały się w kierunku Berlina, oddziały Wojska Polskiego przygotowywały się do ostatecznego szturmu na Kołobrzeg). Chłopiec zaczął zsuwać się z najniższego konara drzewa, gdy poprzez odgłos nakładających się na siebie  wybuchów zaczął przebijać się basowy pomruk silników zbliżającego się samolotu. W ostatnim czasie kilkanaście bazujących w Rogowie samolotów utworzyło most powietrzny, którym przeprowadzana była ewakuacja ludności i chłopiec wielokrotnie obserwował już lądujące i startujące maszyny tego samego typu, ale ta w jakiś dziwny sposób przykuła jego uwagę. Ciężki niemiecki wodnosamolot Dornier Do-24 zniżył lot i leniwie opadł na powierzchnię jeziora. Chłopiec, uczepiony gałęzi,  zastygł z jedną nogą opuszczoną do zeskoku z drzewa i nie odrywał wzroku od latającej łodzi, która zacumowała przy betonowym nabrzeżu. Chłopiec nie mógł wiedzieć, że ten samolot nie był jedną z maszyn, które stacjonowały w pobliskiej bazie. Być może nie słyszał nawet nazwy Königsberg – miasta, z którego wystartował. Dornier był jedną z kilku  maszyn, które tego dnia, w połowie stycznia 1945 roku,  wystartowały z Królewca. Po pośpiesznym zatankowaniu samolot wystartował z  powierzchni jeziora. Tuż po starcie, nie wiadomo skąd, pojawiły się radzieckie samoloty. Ciężki, wypełniony ładunkiem Dornier nie miał żadnych szans. Trafiony, runął w dół i błyskawicznie zatonął wraz ze swoim ładunkiem. Jakkolwiek mówiono, że na pokładzie miały znajdować się ewakuowane dzieci – pacjenci szpitala, to wkrótce pojawiły się spekulacje, że na pokładzie samolotu znajdował się super tajny, dobrze strzeżony ładunek. Chłopiec z otwartą buzią nie mógł uwierzyć temu, co stało się na jego oczach. Dopiero po pół godzinie, zsunął się z drzewa i skulony z zimna, próbując przełamać opór zastygłych mięśni powlókł się do domu. Gdyby został jeszcze dłużej, zobaczyłby, że Niemcy niezwłocznie rozpoczęli próbę wydobycia zestrzelonego samolotu – być może chcieli ratować pasażerów, a może za wszelką cenę chcieli odzyskać utracony ładunek ? Niestety, próba nie powiodła się.  Atak rosyjskiego lotnictwa skutecznie  ją przerwał i zakończył. Wkrótce do Rogowa wkroczyła Armia Czerwona.

Informacja o zatopionym samolocie  rozeszła się po okolicy lotem błyskawicy.  Usłyszawszy ją, Rosjanie również podjęli próbę wydobycia maszyny. Jednak podczas operacji wydobycia wrak samolotu  przełamał się i ponownie zanurzył w wodach jeziora. Po tym niepowodzeniu zrezygnowano z kontynuowania akcji wydobywczej. Jeszcze po wielu latach od tego zdarzenia, mówiono, ze w trakcie tej operacji, z wnętrza latającej łodzi wypłynęły zwłoki żołnierza w generalskim mundurze – stąd zrodziło się pytanie co tak na prawdę zawierał ładunek samolotu, skoro pilnował go oficer w randze generała?

c.d.n.

Dodaj komentarz