(Go raibh maith agat Una)
Fantazyjna okrutna roślina
Rozrasta się w mym wnętrzu
Nieproszona wpełza w zakamarki duszy
Wrasta w serce i wysysa jaźń
Zasadziłaś ją księżycową nocą
Pozwalając by eksplodowała
Siłą budzącego się uczucia
I skruszyła korzeniami mój świat
Czując jak mnie rozsadza
Próbowałem ją stłumić…
To na nic po tylu latach
Nauczyłem się z nią żyć…
Czemu nie usycha ten cierń
Bolesny i wspaniały gdy
Nie wiem jak i gdzie jesteś
I czy jesteś
Jesteś?
Łykałem ogień zapomnienia,
Syczała zielenią jak wąż i… rosła dalej
Żyłem bezdechem rozumu
Nie zwiędła pnąc się wyżej
Każdego dnia każdej godziny
Bez nadziei zrodzenia owocu
Czemu nie uschniesz przeklęta
Skąd czerpiesz życie?
Nie wiem już gdzie zaczynasz się
Gdzie kończysz Ty a gdzie ja
Sam stając się częścią świata zieleni
Skulony odarty z pamięci
Wciąż pamiętam